Ziemia Pszemka
Uśmiechem zdobywać świat

24 grudnia

   Gdy wstałem rano i zrobiłem sobie ,,poranną toaletę" spojrzałem za okno.
Śnieg pruszył i pruszył a dookoła uśmiechnięte i energiczne dzieciaki, biegały ubrane na cebulkę lepiąc bałwany i łapiąc śnieg na języki. Ach! Szczęśliwy, nie czekając ani chwili dłużej przebrałem się w puszystą, ciepłą kurtkę, założyłem wielkie, grube spodnie i miękkie kozaki, wdziałem na siebie czapkę z pomponem i wybiegłem radosny skacząc po śniegu. Dorośli wyraźnie zmęczeni odśnie
żaniem samochodów, schodów i ,,robieniem" ścieżek, cierpliwie powtarzali swym pociechom, by nie rzucali w siebie śnieżkami bo się przeziębią. Jednak rozbrykane szkraby latały po wsiach, zapraszając kolegów do wspólnej zabawy. A ja wniebowzięty leżałem w śniegu robiąc orzełki. Patrzyłem w niebo pełne spadających płatków śniegu i chciałem, by ta chwila trwała jak najdłużej. Gdzieś w oddali kolędnicy śpiewali kolędy, a zmarznięci ludzie wracali z pasterki, by ogrzać się przy ciepłym kakałku w blasku żarzącego się kominka. Wstałem i otrzepałem się ze śniegu. Na schodach przed domem mama rozmawiała z jakimś panem ubranym w czerwony kubraczek.
- Święty Mikołaj! - zawołałem radośnie.
- Niestety nie! - odpowiedziała smutno mama.
Spojrzałem zaskoczony na pana z siwą brodą i spytałem:
- To kim pan jest?
W grubych rękawicach ściskał tajemniczą kopertę i łudziłem się, że to list z życzeniami albo coś w tym stylu.
Ja? - prychnął wąsaty - Jestem komornik i przyniosłem wezwanie do zapłaty. Odcinamy wam śnieg!
Kompletnie mnie zamurowało! Zresztą nie tylko mnie.
Dzieciaki wywracały się na sankach, uderzając w zimną glebę i biegły zrozpaczone do mamy. To samo zrobiły dwie dziewczynki, które przed chwilą ulepiły wielkiego bałwana. Niestety, po tym wesołym stworku została tylko marchewka i kilka węgielków.
Wszyscy nałogowo zaczęli się rozbierać i patrzeć ze smutkiem na ,,komornikowe" roztopy.
Przerażony tym wszystkim, zerwałem się z łóżka... 
WTF
To był sen, kurde!
Spojrzałem za okno. Śniegu ni ma. Nie wiem czy miałem koszmar czy piękną fantazję. Tylko z początku było to cudowne, ale później przerodziło się w koszmar.

  Wstałem, ubrałem się i zszedłem na parter. W kuchni krzątała się mama i przygotowywała wigilijne potrawy. Pobawiłem się trochę z bratem, posiedziałem na laptopie i wyszedłem na spacer delektować się  porannym słońcem. Później poszedłem z tatą na strych, by wśród zakurzonych pudeł znaleźć to jedyne z bombkami. Gdy wraz z bratem ubieraliśmy choinkę, przyjechał dziadek i wręczył nam wypasione prezenty, dla każdego coś słodkiego. Do 18 zostało niewiele czasu, więc umyłem się, ubrałem koszulę i poszliśmy całą rodziną do babci na Wigilię. Powitali nas serdecznie i gdy wszyscy byli w ,,kupie" , wzięliśmy po opłatku z talerzyka i złożyliśmy sobie życzenia. Nie było to zbyt prawdziwe, raczej sztuczne i wymuszone ale... Tradycja to tradycja. Po opłatku, zasiedliśmy do wieczerzy poczynając od barszczyku z uszkami. Później szły ryby, pierogi a na końcu deser... Kakaowe trufle, które przepijałem suszem z suszonych owoców. W międzyczasie wysyłałem SMS-y do znajomych, którzy w magiczny sposób godzili się ze mną i odwzajemniali mą radość.
Wraz z rodziną zapuszczaliśmy muzę z telewizora, leciały disco kolędy aż w końcu nadszedł czas pasterki. Wraz z dziadkiem poszliśmy do kościoła, wspominając jak to zimno było rok temu. W kościele była masa ludzi, spotkałem wielu znajomych. Po powrocie poszedłem spać. To już piątek, 25 grudnia. Nie będę opisywał tego dnia, bo to nie ta kartka. Jestem bardzo śpiący i szczęśliwy, więc pozostaje mi tylko życzyć wam... Zieew! Wesołych świąt!

HO! HO! HO! Wesołych świąt! Kurde! 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja