Ziemia Pszemka
Uśmiechem zdobywać świat

Memento mori (2)

Miałem zaprzestać prowadzenia strony, ale zwyczajnie nie daję rady. Muszę TO COŚ z siebie wylać...
Nawiązując do pierwotnej wielkanocnej wersji, przechodząc przez wszystko co nas we współczesnym, brutalnym do żył świecie dotyka, aż do chwili obecnej.
Postanowiłem zaryzykować! I odpalić mój największy blogowy hit w nieco nowej odsłonie...
Po 45 dniach postu...


Manipulacja, frustacja i krytyka, czyli o sile kontrowersji

Kolejne życiowe doświadczenie i analiza sytuacji w kraju, na świecie i w naszych wnętrzach...
Ktoś zapyta czemu akurat w tegoroczne wakacje coś mnie tchnęło. Bo raczej już nigdy mnie nie tknie i nie tchnie tak mocno jak w dwa rozleniwiające, pocące nas miesiące.
Po wakacjach tempo życia młodych ludzi znowu dokopie i zdołuje, ograniczając czas na filozoficzne monologi...
70 dni laby swoje robi. Przez tyle dni wypoczywałem, ale gdy nagle mama przypomniała mi o kupnie podręczników uświadomiłem sobie, że nic nie trwa wiecznie, że znów będę musiał pomyśleć o smutnej i szarej ławkowej rzeczywistości. Bo faktycznie, wszystko to są etapy...

Egzamin fałszywej dojrzałości

Żarzący lipiec dobiega końca, jeszcze tylko sierpień i wiemy co znów czeka większość młodziaków.
Wrzesień. Dla rocznika 00 i osób kiblujących rozpoczną się przygotowania do jednego z ,,najokrutniejszych" moim zdaniem egzaminów życiowych.
Matura - o niej mowa. Czy jest jedna osoba, która nie zgodzi się ze mną ile trudu, depresji, tabletek, wylanego alkoholu czy łez, ewentualnie nieprzespanych nocy, ona kosztuje?
Jeszcze się nie wydarzyło a czuję to w kościach i w duszy jak mną drga, aż czasami błagam Boga, by mnie stąd już zabrał.
Teoretycznie zrobiłem swoje. Nagrałem kilka być może słabych jakościowo, ale jakże konkretnych filmów, napisałem setki artykułów na blogu, przeprowadziłem wiele ciekawych rozmów z ludźmi i mam już stertę zakurzonych świadectw w szafce do których nie wracam. Było i w praktyce minęło. Biografia aczkolwiek na kupie.
Patrząc swoimi oczami, na to co zostawiłem za sobą, mimo mojego krótkiego i zboczonego życia, często zważam na hipotezę, czy moja misja ma sens rozkładać się na kilkadziesiąt lat, tymbardziej że wystartowałem jako wcześniak z licznymi urazami cielesnymi (prócz duchowych) i czasem obserwując swoją przeszłość, głęboko wnioskuję, że Boża Misja jest niesamowicie piękną, wszak cierniową drogą. I wciąż mimo burz, potrafi być wielce zaskakują i zmienna.

Proporcjonalność krócizny życia względem jego problemów

,,Życie jest krótkie" to słowa powtarzane przez każdego, ale jest to też podejście indywidualne każdego z nas.
Jednemu 100 lat to będzie mało, inny stwierdzi po 20 latach życia, że brzemię krzyża go przygniata i będzie chciał odejść. Każdy ma swoje bogactwo i swoją historię i nie ma sensu oceniać czyjejś długości życia przez pryzmat swojego ,,widzimisię". Bóg nas cholernie dobrze zna, klepsydra naszego życia jest tylko w Jego rękach.
Aczkolwiek wiem, że każdy kolejny rok życia jest coraz cięższy i albo nas coraz bardziej gniecie albo w drugą stronę, czyni z nas coraz to silniejszych herosów na wzór Jezusa Chrystusa i umacnia.
Każdy z nas ma dość, ale też każdy chce żyć, wszyscy na różne sposoby pomagamy sobie przetrwać, czy to ziemskimi dopingami w postaci używek czy tymi z kosmosu w postaci Pisma czy medytacji.

Smutna prawda szkolnictwa

Idiotą byłem i będę. Na swój sposób. Jedni maturę zdają, inni podchodzą do niej nieco oschle i krytykują system szkolnictwa, tak jak robię to ja. Jedyny plus szkół jest taki, że poznajemy fajnych nauczycieli i miłych kumpli.
Reszta szkolnego podwórka to papierkowe dokumenty, afery, rozróby oraz zagubiona wszędzie się szwendająca zagubiona młodzież, czyli typowa nastoletnia patola, uganiająca się za wulgaryzmami, pornosami, papieroskami i niszcząca potencjały ludzi przybywających w jej progi. Wkurza mnie to niezmiernie. Dobra wiem, czynię podobnie, w końcu taki etap, my młodzi smakujemy wszystkiego, ale wierzę, że dzięki Jezusowi z wielu tych nałogów wychodzimy na całkiem śmiałą prostą i tylko Jemu znanym systemem.
Taki typowy młodzieniec wbija do szkoły z zamiarem czerpania wiedzy, uczenia się na swoich możliwościach, chociażby takich typowych dwójkach i trójkach a inni muszą to próbować niszczyć, bo inaczej żyć nie umieją.

Nasz zły świat nie ma nic wspólnego z Bogiem

Nawiązując do zła. Czemu też Bóg na to pozwolił i osadził w Edenie drzewko z Sosnowca... znaczy przepraszam! poznania? Wiedział przecież, że zerwiemy je i przegramy. Nie wiem i nie chcę wnikać, bo też właśnie jeden z duchów pomagających Bogu, zapragnął posiąść Jego wiedzę i tak też się stało. Chęć bycia jak On i poznania wszystkiego zdupiła ten świat. Pierwsze Księgi Starego Testamentu powinniśmy raczej traktować jak baśnie, zresztą jak i zdecydowaną większość Pisma. ON to wszystko zakodował w niezrozumiały dla przeciętnego człowieka sposób.
Wiemy jednak z lekcji religii, iż Bóg jest ogormnie miłosierny, dobry i łaskawy, więc nie jest możliwością, żeby chciał zła na świecie, bo to przecież my każdego dnia wybieramy między jasną a ciemną karnacją. I niestety przez to, że większość ,,pyszałków", często obnoszących się swoim poglądem ateistycznym woli krytykować dzisiejszy świat, w tym oczywiście naszego zmyślonego ,,Boga" i oceniać po okładce (tak jak w moim wypadku, patrząc na mój niewygolony pysk), mamy świat jaki mamy.
Ale nie możemy dać się tym ludziom tzw. ,,gorszego sortu", dla których dbanie o reputację opiera się na garniturku, wygodzie i eleganckim stylu bycia oraz złożonych rączkach w niedzielę na sumie.
Tak wygląda nasz ,,test", który każdy przechodzi po swojemu. I co z tego, że czasem sobie lunę do gardła i wmieszam w to Boga. Mądrzy i doświadczeni ludzie, wiedzą że tak też On działa. Przez porażki i kryzysy pokazuje nam drogę do siebie. Bo też wywoływanie burzy bywa często mocno uzasadnione.


Teoria wiary Hawkinga

Pamiętacie ,,Memento mori", w sensie pierworodny odcinek? Ten słynny artykuł do dziś jest najpopularniejszym wpisem w historii Pszemkoland (129 odw ). Nie zajmowałem się w nim nikim innym jak Jezusem! Bogiem, który stał się człowiekiem, byśmy my uwierzyli i zrozumieli, że życie nasze się nie kończy, a jest tylko malutką iskrą, którą mamy dobrze wzniecić, by wystartowała ku wyżynom niebieskim i dobrze rozpalona zapłonęła w Wielkiej Miłości na wieki wieków... (możecie dokończyć ,,Amen" jak lubicie, podobno to coś robi). 
Mam dziwne wrażenie, że ten wpis właśnie dzięki Niemu osiągnął tak duży zasięg i Chwała Mu za to!
Nawiązując do niego (tamtejszego wpisu nie Pana Boga), czytając biografię słynnego astrofizyka zauważyłem kilka nieścisłości. Przede wszystkim jak można być tak spokojnym śmierci, gadając, że wszechświat powstał z nicości, zamiast szukając stworzyciela, który osadził go na miłości.
,,Nie boję się śmierci. Należy nadawać sens własnemu istnieniu i nie należy mieszać do tego Boga. Nauka oferuje bardziej przekonujące wyjaśnienie. Sądzę, że przyczyną dla których ludzkość istnieje są raczej prawa fizyki niż bezosobowy Bóg".
Sęk w tym, że musi być to COŚ co odpowiada także za prawa fizyki i ruszenie tego wszystkiego na stałe. 
Przyglądając się słowom brytyjskiego naukowca widzimy ile gaf popełnił wypowiadając te czy owe słowa.
Z jednej strony podziwiam go, że na starcie cytatu, odrzucając Boga mówi, iż rzekomej śmierci się nie boi. Czyżby tak sprał go świat fizyki, że zwyczajnie przestał się lękać? Może uwierzył w wieczny sen, niczym otulony kołderką pełną haftowanych gwiazd? Może czcił Zeusa, Afrodytkę czy Fortunę. Ale... Gdy był młody lekarze dawali mu max. 30 lat życia a dożył 76. Cud czy zwyczajny przypadek? I komu za to dziękował? Nauce?! W sensie komu? Wszystkim ludziom, którzy mu pomogli? Czy nie było tu tej cholernie wałkowanej przez całe wpisy pomocy siły wyższej?
Jeśli faktycznie typ był ateistą, to jak trzeba być zatwardziałym, by takie cierpienie znosić nie ponosząc żadnej ofiary i nie oddając jej nikomu! Przypuśćmy jednak, że Stephen byłby wierzący. I w swoich dokumentacjach głosiłby: ,,Bóg istnieje! Jest życie po śmierci!" Ludzie uznaliby go za kolejnego opętanego katola i odwrócili głowy wyśmiewając pomyleńca. Mówiąc półsłówkami i brutalnie głosząc: ,,Nie ma życia po śmierci! Nie ma życia dla komputerów!" wywoływał masowe dyskusje i gównoburze. I tylko Bóg wie czy nie nawrócił w ten sposób wielu ludzi, którzy dociekając prawdy, odkryli ją sami. Tylko Bóg znał serce Hawkinga i doskonale wie gdzie on sam się teraz znajduje...

Ateizm urojony, czyli moja bardzo wielka wina

Wrogość do ateistów, krytykowanie ich i obrzucanie pierdołami o Jezusku na fejsbuczku. Jeśli doszedłeś do tego momentu to uderz głową w ścianę. Nie, nie dlatego, że chcę byś mi to zakomunikował, że wciąż czytasz ten post. Raczej chcę byś obudził w sobie wspomnienia i zastanowił się ile miałeś takich sytacji, że słysząc słowo ,,ateista", wkurrr#iałeś się i chciałeś na siłę nawracać go na katolicyzm, by uratować go przed ,,rychłą zagładą".
Moje wspomnienie. 2013 rok. Byłem wtedy w gimnazjum. Do grona naszych nauczycieli dołączył jeden nowy. Ktoś z uczniów wyczaił, że jest ateistą. I się rozniosło. Od razu jego Fanpage zalała fala komentarzy w stylu: ,,Jak tak możesz?", ,,W co Ty wierzysz?", ,,Jak wyobrażasz sobie swój pogrzeb?". Jeśli tak wygląda wiara w Boga, na byciu odmianą Jehowych, to ja podziękuję. Ateista to raczej ktoś kto na swój sposób stara się zrozumieć swoją egzystencję, w taki czysty, ludzki sposób. Często na pewno uderza w tym temacie o trudną dla niego religię. Ale boi się w nią wchodzić, bo widząc hordy młodych, rozemocjonowanych niemających absolutnej wiedzy o religii ,,ewangelizatorów", moherowych babć nawracających na siłę swoich wnuczków (,,Bo Pan Jezus się pogniewa") oraz dziadków jeżdżących na pielgrzymki, tylko po to by strzelić cichcem kielicha pod Jasną Górą (,,Zbychu! Msza zaliczona, dawej no walniemy garnucha, wikary sie odwrócił!") oraz nażreć się pieruńskich pierników w mieście bogatego ojca Rydzyka, który podbiera be-emki bezdomnym, olewających przy tym słowa Papieża Franciszka, który nawołuje do uBóstwa, łapie się za głowę (w sensie ten ateista widząc ten cały syf) i tym wszystkim rzyga jak po mocnej, nocnej balandze. Pedofilia, oszustwa, krętactwa, tysiące monet za obrzęd i ceremonię ślubną, aż koszyki zwane ,,tacami" pękają od nadmiaru błyskotek i nowych nominałów. Zlęknione dzieci  i babcie w szlafrokach, namioty w sutannach, że nawet pobłogosławić dziecko strach, bo od razu pomyślą, że gwałciciel. Do tego doprowadził grzech! Do chaosu! Grzech wylewa się wszędzie, nawet w tym małym, ale jakże wielkim Watykanie, gdzie słyszymy o tym co robią księża, jak jeden taki Charamsa zadeklaruje swoje gejostwo to drugi (niestety zmarły w 2015) Wesołowski zostanie opierdzielony za molestowanie chłopczyków i nagrywanie pornosków starą wersją Nokii.
Dlatego w dzisiejszym świecie najprościej jest być ateistą niż uwierzyć w kochającego Boga... 

Ale na tym polega miłość. Na obserwowaniu swych dzieci i patrzeniu jak uczą się na błędach.
Właśnie takie sytuacje na świecie jak powodzie, uchodźcy, zamachy, 500+, nieuzasadnione traktaty czy łamane konstytucje i masa innych nachalnych bzdetów pokazują niesamowitą miłość bożą. I przeogromną cierpliwość, że patrzy na te wszystkie pierdoły i nie rzuca przysłowiowym, mitologicznym piorunem.
Tak nas kocha, że znosi to wszystko i czeka, aż uporządkujemy nieco ten świat.
Do czasu!

Jezus a nałogi, czyli o menelu w Kanie Galilejskiej

Wiecie doskonale o ludzkich słabościach. Czasami nawijanie o Bogu, może być swego rodzaju przykrywką, by inni odwalili się od naszych wad i uzależnień. Każdy z nas lubi sobie zapalić czy wypić, nazwijmy to wprost. Ale jednocześnie wiedząc doskonale jakie to złe. Zło jest złe i basta, choć nie przekroczywszy granic nie szkodzi! Alkohol pity z umiarem nie robi takich szkód jak wychlanie całego wiardra w 10 sekund. Lecz choćby człowiek rzucił się na ziemię i oddał swoje życie Jezusowi Chrystusowi, szatan i jego demony są sprytne i powalą Cię z jeszcze większym łomotem na ziemię! A skoro tak o nas walczą i tak dupią nasze życie, to samo to zjawisko i jego skala pokazują o jak wielką stawkę walczymy! Jezus zapewniał wieloktronie wielu wizjonerów i proroków, że ,,Jest to najpiękniejsze miejsce we wszechświecie!"
A teraz kilka słów o bitwie! Mojej bitwie!
Byłem na przyjęciu rodzinnym, już nie wnikając co to była za uroczystość. Flakonik pełen najgorszego szamba oświetlony przez słońce kusił mnie cholernie. Co chwila, gdy nikt nie patrzył, brałem w swe tłuste od mięsa łapska i nalewałem do szklanki jedno z najgorszych win na spotkaniu. Wypiłem może w sumie z 6 obiftych szklanek w ciągu kilkunastu minut! I od razu zaryło mi w bani! Nawalony i odprowadzony przez rodziców wpełzłem do rodzinnego volkswagena i odpaliłem filma na fejsie w aplikacji Messenger. Nikt z rodziny mnie nie kontrolował a film począł iść w świat! Mimo, że byłem wtedy upity w umór do teraz pamiętam jak gadałem o Jezusie i życiu po życiu oraz jak wkurzyłem się na drugi przegrany mecz polaków na Mundialu (przegrana 3:0 z Kolumbią) obrażając z frustacji wiarę, historię, mój kraj i wszystko co się dało, wspierając aborcję i legalizację związków homoseksualnych.
Tamtej nocy nie mogłem spać! Moje serce było strute do reszty największym gównem jakie kiedykolwiek wlałem sobie do ryja! Myślę, że nie tylko w kontekście wina. Tą trucizną, którą zalewałem sobie zranione na maksa serce był grzech i nienawiść do świata o moje porażki i niepowodzenia. Nie umiałem wrócić do mojego zbawiciela. Płakałem i błagałem Boga o wybaczenie! I zdarzył się cud! Niemalże ten sam, co 2 tysiaki lat temu w Kanie Galilejskiej. Tyle, że to nie woda przemieniła się w wino, a wino przemieniło mnie... (J 2, 1 - 11)

ACTA 2, Apokalipsa i Ewangelia, czyli cud uzdrowienia

Obudziłem się w trochę lepszym w stanie, mimo że kac walił mnie po mózgu i wyniszczał zarówno psychicznie, fizycznie jak i cieleśnie czy duchowo. Następne moje dni wypełnione były odnową, przeplatane niepojętą radością i pokojem. Na fejsa wlatywały posty o Jezusie i końcu świata. Wszyscy myśleli, że znów się naje#ałem! A to tylko Nauczyciel z Nazaretu zlasował mi banię! Czy chciałem naprawić swoją reputację czy nawrócić na siłę ludzi? Nie wiem! Wiem, że On też stopniowo mnie leczył. Byłem znów szczęśliwy jak nigdy! Moje serce wypełnione było Jego przeogromną miłością. Chciałem jak podupczony dzielić się tym ze światem, który pędził za swoimi w większości zbędnymi potrzebami. Raczej nie zmieniłem nikogo, bo on pędzi i pędzić będzie nadal.
Ale każdy ma swój czas.
I każdy z nas nadal robi swoje.
I ciągle upadamy, a słoneczne dni mijają.

A gdy przyjdzie ponury wrzesień i jesienna chandra i znów popatrzymy smętnie na nich, nauczycieli próbujących wbić nam coś do głowy, albo na uczniów tracących radość, spróbujmy spojrzeć na to z innej strony.
A może oni są właśnie takimi jak ON nauczycielami? Którzy chcą nas godnie przeprowadzić przez to kruche i często niełatwe życie? A my wszystkiego na nowo musimy się uczyć? Tak jak rodzice opiekują się nami a znaki drogowe w mieście wskazują nam drogę gdzie mamy iść, tak samo my, wciąż delikatnie chwytając dłoń Jezusa idziemy powoli niczym w rytm ,,Despacito" (swoją drogą na YT, ktoś zadeklarował, że wlaciała ,,dwójka") i zdobywamy świat zbierając miliardy owoców i wyświetleń.
I mimo wielu ciemnych i trudnych dni, ciągniemy dalej i nie boimy się.
Wiemy i mocno czujemy i chcemy czuć, że COŚ TAM JEST.
A On, że wciąż puka do naszych serc i czeka aż mu otworzymy. (Ap 3, 20)
I będziemy ciągle otwierać. Na nowo, każdego dnia, każdego miesiąca niczym Świadkom Boga Jahwe.

Jedno wiem i powtórzę to jeszcze mocniej niż w pierwszej części.
Dostaliśmy życie, by je dobrze wykorzystać.
Bo ŻYCIA NIE WOLNO ZMARNOWAĆ!
Mimo tragedii, cierpień i często nierozumianych kolei losu, które układa Pan.
On doskonale wie jak mają wyglądać te puzzle i wie gdzie leży brakujący kawałek.
Tylko dajmy mu się prowadzić.
Mimo wszystko!

,,Mimo świata który, kocha i rani nas dzień w dzień"


Stephen Hawking już dawno skończył rozmyślać i wie teraz o wiele więcej od nas.
Wie doskonale, czy miał rację... 

A jaką rację miał?
Wie tylko ON! 

Abba na rozgrzanie lata

Już w ten piątek, bo 27 lipca w polskich kinach rozpocznie się premierowa emisja gorącej kontynacji minionej dekady. Mowa o musicalu zawierającym masę piosenek najbardziej wszechczasowego szwedzkiego zespołu.
Nie wiem czy dobrze to wszystko sformułowałem, no ale tak. W dobie dzisiejszych praw autorskich, cenzury wszystkiego, ograniczonej wolności słów i innych swoistych przywiązań do swoich dóbr, ciężko w jakikolwiek sposób robić karierę czy to na YouTube czy w Ameryce niczym wąsisty Sławomir.
Jedno trza przyznać oglądając trailer, że film im się udał, nie to co moje jutubowe produkcje.
Pełen ciepła, miłości i błogosławieństw. No i pełen ojców, których jak wiecie z pierwszej części jest trzech niczym Trójca Święta. A wszyscy wiemy, że do trzech razy sztuka. Produkcja miodzik! Istne cudo!
Tak jak niesamowicie istna jest grająca w tym filmie złotowłosa Amanda Seyfried, słodka i anielska do reszty.
Nie zdziwiłbym się, gdyby po śmierci było możliwe spędzenie u jej małych stóp całej wieczności.
Mmm... Ach! To byłoby wspaniałe! 

Więc ,,MAMMA MIA!??
I DO PRZODU! ??

Bo z każdym dniem jesteśmy coraz bliżej celu! ?


Wzór na życie

Bo nasze życie to Teoria wszystkiego...
Ciągła i powracająca linia wzlotów i upadków...
Sinusoida, która na końcu przestanie nas zaginać.
Bo wyjdzie na prostą.

,,Dopóty trwa życie, dopóty jest nadzieja" wmawia sobie każdy z nas. Wiedział to też brytyjski astrofizyk, który mimo wielkiej choroby łamał wszelkie stereotypy. I spełnił swoją misję.


NADZIEJA - ona winna jest wypełniać nasze serca i pozwalać nam przeć do przodu.
Obok jeszcze wiara i miłość. Te trzy!
Z nich zaś największa jest miłość!


Miłość, która przezwyciężyła śmierć! 

Bo jak mawia Ferdek Kiepski są rzeczy na tym świecie o których się fizjologom nawet nie śniło... ?
A nam się przyśnią dopiero wtedy, gdy uśniemy. Na zawsze! ??



Dodano: 25 lipca 2018, 00:00
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja